Sylwia i Arkadiusz.

Fotograf ślubny, który miał robić zdjęcia, przez zrządzenie losu musiał poszukać zastępstwa. Zostałam polecona jako fotograf z Gdyni przez jego znajomą. Menadżerem całego zamieszania była mama Pana Młodego, dzięki której wszystko poszło sprawnie. A było czego dopilnować! Państwo Młodzi przyjechali z Norwegii, gdzie pracują, prosto na ślub.

To był intensywny dzień pełen radości i terminów do dotrzymania. Jeszcze nie widziałam tylu dzieci na ślubie.
Czas leciał jak szalony, ledwo były przygotowania, a zanim się spostrzegłam były już oczepiny.
Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Ślub wypadł wspaniale, kwiaty, obrączki, suknia Pani Młodej, garnitur Pana Młodego. Młodzi ciagle się uśmiechali do gości i zarażali pozytywna energią każdego.