Rozmowa z Martą Sulkowską, fotograf ślubną roku.
Co jest ważniejsze w fotografii, bystre oko czy otwarte serce?
Jedno i drugie, to są dwie zbliżone do siebie dziedziny. Uwielbiam reportaż w fotografii, staram się wychwytywać to co jest najważniejsze. Emocje, które pokazują ludzie, gdy coś przeżywają, jak reagują… Jednocześnie wciąż pilnuję kompozycji.
Czy robiąc ślubne zdjęcia czeka Pani na pojawienie się emocji, czy robi Pani zdjęcia ciągle i potem wybiera najlepsze?
Bardzo ważną rolę odgrywa tutaj doświadczenie, które zdobywa się podczas pracy. Wyczekuję momentu na zrobienie najlepszego zdjęcia – płacz rodziców czy witających się po latach przyjaciół. To są bardzo intymne, a jednocześnie ulotne sytuacje.
Czy fotograf na sesji ślubnej powinien się trzymać z boku?
Bardzo dużo w sesji ślubnej zależy od pary młodej. Ja pomagam nowożeńcom głównie w odpowiednim pozowaniu do zdjęć. Ułatwiam im rozłożyć emocje, które się pojawiają tego dnia. Nie znamy się, więc trzeba jakoś rozładować napięcie, próbuję ich jakoś zagadać, pokazać im, że można w naturalny sposób pozować i to jest piękne. Niektóre pary zaczynają spokojnie pozować z czasem, dlatego moje sesje trwają dość długo, choć nie na tyle, aby pojawiło się zmęczenie. Zawsze uprzedzam pary młode, że to jest czas, w którym się nie śpieszymy. Pod koniec napięcie jest rozładowane i wtedy wychodzą najpiękniejsze ujęcia.
Proponuje Pani parom młodym miejsca na sesje ślubne?
Najczęściej nowożeńcy sami wybierają sobie miejsce na sesje. Często jeździmy w ich sprawdzone miejsca, gdzie spędzają wakacje czy jeżdżą w weekendy z rodziną. Tam czują się najbardziej swobodnie. To bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ jeżeli znają to miejsce, kojarzy im się ono z miłymi chwilami, to łatwiej im przychodzi pozowanie.
Jak zaczęła się Pani przygoda z fotografią?
Gdy miałam 15 lat poszłam do szkoły z zawodem fotografa. Po trzech latach otrzymałam świadectwo czeladnicze w zawodzie, jednak to było dla mnie za mało, więc skończyłam Sopocką Szkołę Fotografii, a potem projektowanie graficzne na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku oraz fotografię na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Najważniejszy dla mnie w fotografii jest reportaż, który bardzo lubię, choć nie należy do najłatwiejszych dziedzin. Fotografuję nie tylko śluby, ale również festiwale i eventy. Czasem realizuję również projekty czysto koncepcyjne, artystyczne.
Czy fotografem można być z zawodu?
To zależy jak się podchodzi do tej pracy. Ktoś może zajmować się zupełnie czymś innym, nagle zacząć robić fotografie i odnosić sukcesy. Ja fotografem zostałam z zamiłowania. Staram się, żeby pary młode wyglądały dobrze i naturalnie, żeby reportaż ślubny nie przypominał tego z lat 90. Wtedy zdjęcia były bardziej pozowane i nienaturalne – znak czasów. Obecnie pary młode nie chcą pozować sztucznie, pragną być i wyglądać naturalnie, na zdjęciach dominują krajobrazy, natura. Dzięki temu państwo młodzi nie wyglądają jak wklejeni w tło programu graficznego.
Co jest najważniejsze w fotografowaniu ślubów?
Utrwalanie chwili, tych najistotniejszych, gdzie łezka w oku się kręci. Jestem z parą młodą od samego początku, podczas przygotowań i chwilę przed samą ceremonią, gdy para stoi przed kościołem, a za chwilę powiedzą sobie “tak”. Bardzo dużo się dzieje podczas przygotowań i życzeń. Dawno niewidziani znajomi wpadają sobie w objęcia. Fotografia pozwala im powrócić do tych chwil i wspomnień po wielu latach.
Była Pani zaskoczona pierwszym miejscem w plebiscycie “Dziennika Bałtyckiego”?
Byłam szczerze zaskoczona, podałam link od głosowania kilku znajomym, ale nie spodziewałam się aż takiego zaangażowania, również ze strony moich dotychczasowych klientów. Bardzo się cieszę z pierwszego miejsca i tego, że ktoś docenił moją pracę.
Pani aktywność zawodowa nie skupia się tylko na fotografowaniu ślubów.
Oprócz Leci Ptaszek – Fotografia, na mojej autorskiej stronie Marta Sulkowska na Facebooku prowadzę inną działalność. Jeden z moich projektów to Gdynianie. Od kilku miesięcy fotografuję ludzi. Mam już zrobionych ponad 200 portretów. Robię to po to abyśmy za jakiś czas mogli zobaczyć, jak zmienia się moda i ludzie, jak płynie czas. Prowadzę również bloga na martasul.tumbrl.com, gdzie wrzucam swoje prace z różnych festiwali oraz wydarzeń z Gdyni.
Czy fotografia straciła trochę magii poprzez to, że stała się cyfrowa?
Troszkę straciła, ale obecnie widzimy tendencje do powracania klasyki. Zaczynamy znowu wywoływać negatywy. Ta forma fotografii wydaje mi się bardziej osobista. Ja zaczynałam fotografować na negatywach, potrafię przejść cały proces powstawania fotografii negatywowej, od wywołania filmu po odbitki. Dzisiaj od czasu do czasu pokuszę się o to, żeby wykorzystać negatywową fotografię do ślubu.
Wywiad, który ukazał się 09.02.2019 roku w Dzienniku Bałtyckim przeprowadził Łukasz Kamasz.